top of page

KRASNIAK Z DRZETOWA

W czasach naszych pradziadów niejedno na tym świecie było inne niż dzisiaj. Na Pomorzu trudno było bodaj jednego gospodarza znaleźć, który by nie miał własnego skrzata domowego. Były to malutkie ludziki, zaledwie na półtorej stopy wysokie, z czapeczkami na głowach, w czarnych kurteczkach i czerwonych spodniach. To z powodu tych czerwonych spodni kraśniakami ich zwano. Wygodnie było mieć takiego kraśniaka w zagrodzie. Znosił do domu wszystko: ziarno, słomę, kury itd., a trafiało się, że i złoto. Policja miała pełne rece roboty. Ciągle coś ginęło, a złapać takiego kraśniaka nie było łatwo. Zresztą złapany albo uciekał, albo podstępem i przekupstwem od śmierci się wymigiwał. Diabelski pomiot - mówiono. l zakazano trzymania kraśniaków w domach. Zostało więc ich niewiele.

 

Jednym z nielicznych, który swojego kraśniaka przed policją ukrył, był gospodarz Wass z Drzetowa. Schował go w beczce na strychu, a gospodyni odwiedzała go tam codziennie. Przynosiła mu mleko do picia i coś do jedzenia. Podczas gdy ona porządkowała mu legowisko, on opowiadał jej, co służba robiła za plecami gospodarzy.

 

Pewnego razu podejrzał kucharkę, która w tajemnicy zjadła jedno jabłko. Oczywiście natychmiast poinformował o tym gospodynie, która nie tylko skrzyczała biedną służącą, ale i wychłostała za jedno, jedyne jabłko. Kucharka poskarżyła się narzeczonemu, narzekała na złośliwość kraśniaka.

Jakże chętnie - mówiła - bym mu te gębę zacerowała! Tak pięknie i tak dokładnie, by nigdy nie mógł słowa powiedzieć.

Kiedy gospodarz z żoną udał się na targ, narzeczony kucharki wdrapał się na strych. Napchał sobie kieszenie i czapkę najpiękniejszymi owocami i podszedł do beczki. Uniósł wieko, pokazał kraśniakowi owoce i rzekł:

Kraśniaku! Pan i pani wyjechali. Jesteś na mojej łasce. Tym razem nic ci nie zrobię, ale niech cię Bóg strzeże, jeżeli poskarżysz się gospodyni i nadal będziesz jej donosił.

 

Od tej pory kraśniak siedział cicho, niewiele opowiadał gospodyni. Wszyscy sądzili, że tak się wystraszył groźby narzeczonego kucharki. Ale to nieprawda. Kraśniak stracił całą moc w chwili gdy parobek wypowiedział nad nim imię Boga i bał się, że ktoś może to odkryć.

 

Ustna opowieść z Niebuszewa

spisana przez Ulricha Johna

Anna Malejka - Wyśniony skarb. Podania, legendy i baśnie o Szczecinie

by:
Chmurska Agnieszka

Plaga Marta
Stasiak Aleksandra

  • Google+ Clean
  • Twitter Clean
  • White Facebook Icon
bottom of page