top of page

JAN LANG Z ŁĄCKA

Kiedy książę Eryk II poróżnił się ze swoją małżonką Zofią, księżna zabrała wszystkie dzieci, oprócz jednego - Warcisława, i udała się do Darłowa. Dumna pani zajęta swoim prywatnym życiem, zapomniała zupełnie o macierzyńskich obowiązkach. Jej synowie, Bogusław i młodszy Kazimierz, w wytartych szatach uczęszczali do szkoły miejskiej. A wychowywała ich ulica. Obaj chłopcy stoczyli niejeden pojedynek na pięści z rówieśnikami. Rosły i silny Bogusław szybko wymusił posłuch wśród czeredy rozbrykanych oberwańców i wkrótce stał się ich niekwestionowanym przywódcą. Komenderował towarzyszami zabaw twardą ręką. Młody książę, który powinien na czele wypucowanych paniczyków cwałować na koniu, coraz bardziej upodabniał się do kolegów obdartusów.

 

Mijał rok za rokiem i chłopcy zeszliby na psy, gdyby nie pewien chłop z Łącka. Zacny i poczciwy Jan Lang przez lata z oburzeniem patrzył na postępowanie matki. Z głęboką troską obserwował, jak Bogusław, źle odziany i często głodny, nabiera coraz gorszych manier. Chętnie by pomógł księciu, lecz nie wiedział jak, a poza tym bał się gniewu jego matki. Któregoś dnia zebrał się jednak na odwagę i zaczepił Bogusława. Czapkę z szacunkiem ściągnął z głowy i mnąc ją ze zdenerwowania w rękach zapytał, czy Bogusław nie zapomniał, że księciem jest. Czy uważa, że ulica i towarzystwo rozbisurmanionych wyrostków przygotuje go do kierowania księstwem, gdy nadejdzie pora przejęcia rządów? Czy nie żal mu straconych w próżniactwie lat? Żachnął się młodzieniec na takie słowa i już chciał huknąć na kmiotka, ale szczere wejrzenie Langa i prawdziwość tej wypowiedzi powstrzymały go. I słuchał dalej. A chłop zaofiarował pomoc. Wprawdzie nie był dość bogaty, by samemu udźwignąć koszty wyekwipowania młodzieńca we wszystko, co powinien posiadać, a także by pokryć wydatki na wykształcenie godne członka rodu panującego, ale znalazł rozsądne wyjście. Zaproponował, aby Bogusław zwrócił się do matki z prośbą o pozostawienie Langowi opłat czynszowych, które on wnosił do kiesy księżnej pani. Za te pieniądze, dokładając trochę własnych, zobowiązywał się do przejęcia całkowitej opieki nad młodzieńcem.

Zastanowił się Bogusław nad propozycją, która wydała mu się rozsądna i korzystna. Nieraz, kiedy przypomniał sobie o swym pochodzeniu, bolał nad sytuacją, w jakiej się znajdował. Ale był bezradny. Jednak teraz już nie był sam. Miał mądrego i ofiarnego przyjaciela. Skorzystał więc z rady i udał się do matki. Księżna, która jak gdyby dopiero teraz uświadomiła sobie, że ma dwóch prawie dorosłych synów, wpadła w panikę. Poczuła się zagrożona. Przecież gdyby Bogusław rzeczywiście przejął rządy, ona nie tylko zostałaby odsunięta od władzy, ale mogłaby też być ukarana za zło, które swym dzieciom wyrządziła. Postanowiła więc zaradzić niebezpieczeństwu. Udając wielką miłość, poczęstowała syna zatrutym chlebem. Właściwie nie wiadomo dlaczego Bogusław nie zjadł tego chleba, ale rzucił go psu i ze zgrozą ujrzał, że biedne zwierzę skonało w wielkich męczarniach. Uciekł więc czym prędzej z zamku. Jedyne miejsce, które przyszło mu namyśl, że mógłby się w nim schronić, to była chłopska zagroda. A kiedy przybył tam, Jan Lang zajął się nim serdecznie. Kupił mu wytworne ubranie, oręż i rączego konia. Tak wyposażony Bogusław posłuchał jego mądrych rad i udał się do szlachetnych ludzi z okolicznych dworów. Powitali go z szacunkiem jak swego przyszłego księcia. Mieli dość rządów nielubianej i niesprawiedliwej Zofii. Toteż w krótkim czasie zebrała się przy Bogusławie drużyna licząca 300 rycerzy. Kiedy wieści o tym dotarły na zamek, księżna w pośpiechu zgromadziła swoje skarby i potajemnie czmychnęła do Gdańska.

 

Nie minęło wiele czasu i zmarł ojciec Bogusława. Młody książę został władcą ziemi pomorskiej, ale nie zapomniało biednych towarzyszach zabaw dziecięcych, ani o tym, jak silną ręką nimi dowodził. ! tę właśnie umiejętność kierowania ludźmi teraz wykorzystał. O Janie Langu także pamiętał. Zwolnił go ze wszystkich opłat dzierżawnych i miał dla niego zawsze czas, ilekroć przybył on w odwiedziny. Sprawiedliwy książę umiał się odwdzięczyć wiernemu i mądremu chłopu za dobroć i pomoc, którą od niego otrzymał w młodości.

 

Erich Sielaff

Anna Malejka - Wyśniony skarb. Podania, legendy i baśnie o Szczecinie

by:
Chmurska Agnieszka

Plaga Marta
Stasiak Aleksandra

  • Google+ Clean
  • Twitter Clean
  • White Facebook Icon
bottom of page