top of page

MNISI-RABUSIE

Przy dzisiejszej ulicy św. Ducha stoi kościół św. Jana Ewangelisty, wzniesiony w XIV wieku na miejscu pierwszej świątyni, zbudowanej przez franciszkanów jakieś 750 lat temu. Od początku była

to budowla wyniosła, okazała zarówno wewnątrz, jaki na zewnątrz. Otaczały ją nie mniej wspaniałe zabudowania klasztoru, w których mieszkali mnisi z zakonu żebrzącego. Ślubowali żyć w ubóstwie ku chwale Pana Boga. Swoją pobożnością i skromnością dawali przykład wiernym, zyskując szacunek i życzliwość szczecinian. Nic więc dziwnego, że kiedy wędrowali od domu do

domu ze swymi sakwami żebraczymi, otrzymywali sowitą jałmużnę. Codziennie napływały do klasztoru tak obfite datki, że mnisi nie byli w stanie ich spożytkować. Gromadziło się to bogactwo,

mnożyło, aż w końcu przywiązali się mnisi do pieniędzy i odkryli przyjemność w kupowaniu za nie srebrnych świeczników, świętych obrazów i innych przedmiotów służących do ozdabiania domu Bożego. Podobało się mieszczanom, że ich kościół pięknieje z dnia na dzień. I nie stałoby się nic złego, gdyby nie owa przyjemność z samego posiadania i wydawania pieniędzy, która opanowała mnichów. Zapominali stopniowo o przysiędze i przyszedł taki dzień, kiedy nie chcieli już żyć w ubóstwie. Zaczęli prowadzić wesołe życie, coraz bardziej hulaszcze, coraz bardziej rozpustne. Interesował ich tylko jeden temat: pieniądze i możliwość ich zdobywania. Na początek urządzili piwiarnie i sprzedawali piwo szczecinianom. lm więcej zarabiali, tym zachłanniejsi się stawali. Coraz częściej prowadzili interesy nieuczciwe i bezprawne. A najgorszym ich procederem był handel ludźmi. Największe zyski osiągali ze sprzedaży bogatym rozpustnikom pięknych dziewcząt, które porywali. Pewnego razu uprowadzili prześliczną córkę piekarza zaopatrującego klasztor

w chleb. To pewien bogacz, oczarowany urodą dziewczyny, obiecał wiele pieniędzy za dostarczenie jej do domu. Sprytni mnisi zwabili młodą, naiwną dziewczynę do klasztoru, po czym ukryli ją w podziemiach. Siedziało tu już kilku więźniów, a wśród nich nawet mały chłopiec. Przerażeni i niepewni swego losu jeńcy mnichów pomogli chłopcu wydostać się z celi, celowo powodując zamieszanie przy drzwiach. Uciekinier przeczekał do nocy w ukryciu i pod osłoną ciemności zbiegł

z klasztoru. Udał się prosto do piekarni, do rodziców pięknej dziewczyny i opowiedziało jej uwięzieniu. Początkowo nikt nie chciał wierzyć słowom chłopca. Bo cóż znaczyło świadectwo małego chłopca przeciwko pobożnym - takimi ich znano - mnichom. Ale on uparcie powtarzał swoją opowieść, ofiarowywał się zaprowadzić ich do dziewczyny, aż w końcu dano wiarę jego słowom. Zebrała się grupa mężczyzn i ruszyła do ratusza domagać się wydania nakazu przeszukania klasztoru. Ciężka to była przeprawa, ale zakończona sukcesem. Gromada mieszczan,

zbrojna w urzędowy papier i z urzędowymi osobami na czele, wyruszyła do klasztoru. Dzielny chłopiec zaprowadził ich do lochów i przerażająca prawda ujrzała wreszcie światło dzienne. Uwolniono biednych więźniów i odprowadzono do domów.

Zdemaskowani mnisi obawiali się zemsty mieszczan, zebrali więc pospiesznie swoje złote i srebrne skarby i co tchu opuścili miasto. Oburzeni szczecinianie zażądali zamknięcia klasztoru. Spełniono ich prośbę, a w budynkach poklasztornych urządzono przytułek dla ubogich, przede wszystkim dla starych ludzi, i szpital.

 

Fritz Uecker

Anna Malejka - Wyśniony skarb. Podania, legendy i baśnie o Szczecinie

 

by:
Chmurska Agnieszka

Plaga Marta
Stasiak Aleksandra

  • Google+ Clean
  • Twitter Clean
  • White Facebook Icon
bottom of page