JAK DIABEŁ STODOŁĘ WYBUDOWAŁ
Pewien gospodarz z Drzetowa posiadał tylko jedną mała stodołę. Któregoś roku zebrał tak obfite plony, że nie miał ich gdzie złożyć. Musiał wybudować większą stodołę. Brakowało mu jednak pieniędzy. Udał się więc do pobliskiego Szczecina po pożyczkę. Chodził od banku do banku, od lichwiarza do lichwiarza, ale nikt mu nie chciał dać pieniędzy. Zasmucony udał się z powrotem do domu. Po drodze spotkał go wytworny pan i zapytał o przyczynę tak smętnego wyglądu. Gospodarz zwierzył się ze swoich kłopotów, a obcy ofiarował się, w jedną noc, do pierwszego piania koguta, wybudować mu upragnioną stodołę. Za fatygę chciał otrzymać tylko jedną mała rzecz, naprawdę niewielką, z jego domu. Gospodarz szybko się zorientował, że ma do czynienia z samym diabłem, gdyż dostrzegł, że jedna stopa obcego była końskim kopytem. Ale propozycja była kusząca: jakaś
mała rzecz za pilnie potrzebną stodołę. „Taka zapłata to drobnostka” pomyślał i dobił targu.
Kiedy mężczyzna wrócił do domu i opowiedział swoją przygodę żonie i babce, zmiarkował, że diabeł mówiąc o małej rzeczy miał na myśli jego serce. Tymczasem w zagrodzie zaroiło się od obcych ludzi, którzy pracowali nieprawdopodobnie szybko. Już koło północy stodoła była prawie gotowa. Brakowało tylko kawałka dachu. Stara babka tylko na to czekała. Przekradła się do kurnika i zaczęła tarmosić koguta. Gwałtownie wyrwany ze snu kogut, zatrzepotał skrzydłami i zapiał. Diabeł przegrał. Musiał odejść z kwitkiem. Wszak nie ukończył pracy. Chłop ocalił i serce, i duszę.
Jednak jego stodoła na zawsze pozostała nieukończona. Dziury w dachu nie było można załatać. Co w dzień z wielkim trudem zrobiono, dokładnie pokryto strzechą, w nocy się zapadało.
Ustna opowieść z Drzetowa
spisana przez Ulricha Johna
Anna Malejka - Wyśniony skarb. Podania, legendy i baśnie o Szczecinie

