WZGÓRZE SZUBIENICY I SZUBIENICZNA ŁAKA
Szczecin, jak większość dużych miast, miał od średniowiecza publiczne miejsca straceń. Jednym z nich było Wzgórze Szubienicy. Skazaniec swą ostatnią drogę od życia do śmierci, czyli z miejsca uwięzienia do miejsca wykonania wyroku, przebywał na drewnianym wozie, rzadko pieszo. Kiedy kat spełnił już swą powinność, ciało przestępcy zakopywano u stóp góry, na łące zwanej Szubieniczną Łąką.
Długie lata i góra, i łąka nosiły swoje przerażające nazwy, by przypominać o średniowiecznym wymiarze sprawiedliwości, a także ku przestrodze tych, którzy chcieliby wejść w konflikt z prawem.
Czas mijał. Szubienicę rozebrano, a w miejscu gdzie stała wybudowano Fort Prusy. Łąka zaś pozostała łąką. Trawa rosła sobie bujnie, ludzie omijali ją z daleka, z lękiem popatrując na ten cmentarz bezimiennych i bez mogił. I nadszedł rok 1745. Rajcy szczecińscy posłuszni rozporządzeniom królewskim uchwalili, że w Szczecinie zostanie założona plantacja morwy. Długo myśleli nad lokalizacją, aż w końcu zwrócili uwagę na nieużytki w pobliżu Szubienicznej Łąki. Miejsce nasłonecznione, od wiatrów osłonięte, akurat dobre pod uprawę. Ruszyły więc prace pełną parą. Harmider i ruch, niespotykany dotąd w tym miejscu, zbudził duchy wisielców. Nie, nie podobało im się, że zakłócono ich spokój. Bały się też, że może komuś wpaść do głowy skubnąć parę metrów łąki pod te nieszczęsne krzewy, przyczynę zamieszania. No nie, nie mogą dopuścić do tego! I wcieliły swój przebiegły plan w życie. Przygotują ludzie w dzień teren pod sadzonki, a w nocy mary pracowicie przykryją jego część twardą, zbitą darnią. Zasadzą ludzie krzewy, duchy tu złamią gałązkę, tam korzenie podetną, a jeszcze gdzie indziej oberwą listki. Praca trwa całą dobę. W dzień trudzą się ludzie, a w nocy - duchy wisielców. Nie przysłużyło się to krzewom morwy. Wyrosły jakieś takie mizerne, spodziewanych zysków nie przyniosły, więc zrezygnowano z plantacji. Wszyscy sądzili, że to złe miejsce wybrano pod uprawę roślin i nikt nie podejrzewał, że maczały w tym palce siły nadprzyrodzone. A duchy zadowolone, że pozbyły się natrętów, pogrążyły się w wiecznym śnie, tylko na krótko przez ludzi przerwanym.
Anna Malejka
Wyśniony skarb. Podania, legendy i baśnie o Szczecinie

